Opowieść o załodze pewnego moździerza

„Niektórzy z nas przeżyją i wygrają tę wojnę. Nadejdzie dzień, w którym ogłosimy zwycięstwo”.

NIEMAL PRZYPADKOWA ZNAJOMOŚĆ

Z żołnierzami jednej z załóg obsługujących moździerze służących w rejonie Zaporoża spotkaliśmy się prawie przypadkiem. Na ten dzień planowaliśmy wyjazd do Hulajpola, ale otrzymaliśmy informację, że nieprzyjaciel uderza w miasto pociskami S-300 i podróż tam była wyjątkowo niebezpieczna. Kilka minut później nadeszła wiadomość, że w wyniku ataku rakietowego przebywający w centrum Hulajpola wiceprzewodniczący gminy Aleksander Sawicki i szef przedsiębiorstwa komunalnego Blagoustrujservis Aleksander Kosarenko w czasie ostrzału zginęli. Musieliśmy więc szybko zmienić plany. Dosłownie przez telefon umówiliśmy się na spotkanie z obsługującymi moździerze żołnierzami, którzy zgodzili się porozmawiać z nami o pracy ich załogi.

Przybywaj na pozycje, szybko zawracaj, celuj, celnie trafiaj według określonych współrzędnych i odjeżdżaj – tak działają załogi moździerzy, na które wróg nieustannie poluje.

„Wszyscy uczyliśmy się na polu bitwy. Tutaj możesz uczyć się szybciej niż na jakimkolwiek poligonie”, mówi moździerzowy o kryptonimie Ros.

Z ANIOŁEM NA PIERSI

Ma 26 lat, posiada wykształcenie prawnicze, przed wojną prowadził sklep z narzędziami. Młodzieniec wspomina, jak dwa miesiące temu wrogi dron zauważył ich na pozycji strzeleckiej. Ten dzień uważa za jeden z najstraszniejszych podczas pełnienia służby w tym kierunku.

„Nie mieliśmy czasu na rozstawienie moździerza, kiedy nas zobaczył i musieliśmy wycofać się do rowu. Był ostrzał, ale na szczęście nasza drużyna została w komplecie. Następnie popracowaliśmy nad celem, spakowaliśmy się i odjechaliśmy”- mówi Ros.

Od pół roku broni kierunku zaporoskiego. Mówi, że z pomocą moździerza niszczyli lekko opancerzone pojazdy i piechotę wroga. Ile jest zniszczonego sprzętu na ich koncie nie ujawniają.

Gdy rozmawiamy, żołnierze ustawili moździerz, aby przeprowadzić próbne szkolenie, ponieważ, jak mówią, wojsko ma dwa problemy: brak wyszkolenia i nadmierną pewność siebie. Dlatego pracują nad tym, aby nie pojawił się ani pierwszy, ani drugi problem.

Zasięg moździerza średnio wynosi 3 km, maksymalny zasięg ostrzału pocisku dalekiego zasięgu to 4 km. Po ustawieniu moździerza Ros podaje współrzędne „strzelcowi”… Działają szybko i bez żadnych pytań.

„Zdarza się, że kilka razy dziennie rozmieszczamy moździerz, zmieniamy miejsce dyslokacji i „pracujemy” nad celami. Nasze umiejętności zdecydowanie rosną. Im więcej praktyki, doświadczenia, tym lepiej  rozmieszczamy moździerz i trafiamy w cele z mniejszą ilością korekcji”- wyjaśnia Ros.

Ma długą brodę, której jak mówi, nie dotknie do końca wojny. Na kamizelce kuloodpornej, obok flagi ukraińskiej, znajduje się mały aniołek. Facet wyjaśnił, że to prezent od małych sierot.

„Przysłali nam takie anioły jako amulet dla całej naszej baterii, noszę go na piersi razem z flagą” – mówi.

rosjanie WIEDZĄ, ŻE PRZEGRAJĄ

Dowódca moździerza o kryptonimie „Mechanik” służy od 2015 roku. Najpierw byłem w NGU w obwodzie charkowskim, potem zostałem przeniesiony do obwodu frankowskiego. Mówi, że rozumiał, że będzie wojna. W przeciwnym razie wróg nie zgromadziłby tylu wojsk w pobliżu granicy.

Bardzo sucho wypowiada się o sytuacji w kierunku, którego obecnie broni: „Sytuacja jest pod kontrolą”. Jeśli chodzi o zachowanie wroga, to według dowódcy najeźdźcy nie dbają o to, gdzie i w co uderzyć.

„Nie mówimy o strzelaniu celnym. Najważniejsze dla nich jest jak najwięcej odpalić pocisków. To głównie artyleria – „Tornada”, „Grady” i drony. Wcześniej były też drony, ale teraz jest ich znacznie więcej. W ciągu ostatniego miesiąca lub dwóch zaczęli ich często używać. Wiedzą, że przegrają, ale są w takim stanie… wiesz, kiedy człowiek tonie i uświadamia sobie, że utonie, właśnie to jest ich obecny stan. Teraz nie jest nam łatwo. Ale wszystko będzie Ukrainą, musimy uzbroić się w cierpliwość” – mówi mężczyzna.

O MOTYWACJI I NAJBARDZIEJ STRASZNEJ BRONI

Podczas gdy chłopaki nie słyszą, bo ćwiczą umiejętności ustawiania moździerza w stan gotowości, dowódca załogi mówi, że jest zadowolony ze swoich żołnierzy. Z własnego doświadczenia wie, że w porównaniu do 2014 roku ludzie stali się bardziej zmotywowani.

„Sami ludzie przychodzą do wojskowych komend uzupełnień i rekrutacyjnych, chociaż nie wszyscy rozumieją, czym jest karabin maszynowy, a o moździerzu wcale już nie mówimy. Każdy chce być jakoś potrzebny. Każdy robi, co może. Myślałem, że będziemy bronić Ukrainy gdzieś w obwodzie iwano-frankowskim, ale przeprawiliśmy się przez Dniepr. Zawsze myślę, że jak tylko ruszam wzdłuż Dniepru od wschodu, to znaczy, że jestem w domu. Nie sądziłem, że będę tu walczył. Chociaż teraz nie ma znaczenia, gdzie bronić kraju” – mówi Mechanik i dodaje, że dziś niestety nie ma bezpiecznego miasta, dzielnicy ani regionu, ponieważ pociski wroga mogą dolecieć wszędzie.

Pytam go, jaką broń uważa za najstraszliwszą. Z odpowiedzi rozumiem, że najstraszniejsi to są ludzie.

„Ludzie kontrolują każdą broń i rozumieją, co robią, rozumieją, że strzelają do cywilów, rozumieją, że są okupantami. Wydaje mi się, że najstraszniejszą rzeczą są ludzie, którzy kontrolują broń, to oni są przerażający, a nie broń. Na początku nienawidziłem ich, ale teraz nie mogę nawet znaleźć odpowiednich słów” – wyjaśnia Mechanik.

Na koniec rozmowy pytam go o zwycięstwo. Mówi: „Niektórzy z nas przeżyją i wygrają tę wojnę. Nadejdzie dzień, w którym ogłosimy zwycięstwo”.

W międzyczasie załoga moździerza zakończyła ćwiczenia, zebrała broń i udała się na pozycje bojowe.

Olena Kudria, Zaporoże


Źródło: Opowieść o załodze pewnego moździerza

Może Ci się spodobać